Z nartami jest jak z samochodem. Każdemu może zdarzyć się kraksa z jego winy. I tak jak każdy kierowca samochodu powinien mieć ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, tak samo polisa OC przyda się narciarzowi.
Rozpędzony narciarz nie zawsze zdąży wyhamować i może potrącić inną osobę, na zakręcie łatwo nie zauważyć innego narciarza i wpaść na niego, na skrzyżowaniach tras dochodzi do zderzeń. Przeważnie jeździmy szybko i potrącenie innej osoby może mieć poważne konsekwencje, poczynając od złamań nóg czy urazów głowy, a kończąc na zniszczonym sprzęcie.
Poważny w skutkach wypadek może spowodować zarówno początkujący narciarz, jak i stary wyjadacz, który myśli, że w pełni panuje nad dwoma deskami. I tak stawiająca pierwsze kroki na nartach Agnieszka nie zdążyła wyhamować przed kolejką stojącą do wyciągu i przewróciła ją jak domino, a przy okazji jedna osoba złamała rękę. Z kolei Marek na nartach jeździł dobrze i pewnie, ale zgubiła go prędkość i gdy jadące przed nim dziecko niespodziewanie skręciło, nie zdążył go wyminąć. Tego typu zdarzeń na stokach każdego roku są setki.
Co trzeba zapłacić poszkodowanemu?
Sprawca zdarzenia ma obowiązek naprawienia szkody, czyli wypłacenia odszkodowania. A szkoda to nie tylko wydatek na lekarza. Osoba, która jest odpowiedzialna za wypadek na nartach, będzie musiała w razie jego wystąpienia wypłacić:
- zadośćuczynienie pieniężne za doznaną krzywdę,
- zwrot wszelkich kosztów związanych z wypadkiem, obejmujących leczenie i rehabilitację, opiekę nad poszkodowanym, transportem poszkodowanego i jego bliskich, dostosowania wyposażenia mieszkania do jego potrzeb itp.,
- rentę uzupełniającą, która ma stanowić wyrównanie różnicy w dochodach osiąganych przez poszkodowanego przed wypadkiem w stosunku do dochodów uzyskiwanych przez niego po wypadku,
- jednorazowe odszkodowanie, gdy poszkodowany w następstwie wypadku stał się inwalidą, a jednorazowe świadczenie umożliwi mu wykonywanie innego zawodu albo rozpoczęcie prowadzenia działalności gospodarczej, przy czym jeżeli poszkodowany korzysta z tego świadczenia, traci prawo do renty uzupełniającej,
- rentę na zwiększone potrzeby,
- zwrot utraconych zarobków,
- zwrot kosztów zniszczonego bądź uszkodzonego sprzętu.
Koszty te łącznie mogą wynieść kilkadziesiąt tysięcy złotych, a w przypadku renty stanowić obciążenie na wiele lat.
Jeszcze gorzej, jeśli do wypadku dojdzie za granicą, np. w Alpach. Tamtejsi narciarze są bardzo świadomi praw przysługujących poszkodowanym i potrafią ich skutecznie dochodzić, a koszty leczenia, rehabilitacji czy utraconych zarobków w Europie Zachodniej są dużo wyższe niż w Polsce.
Ubezpieczenie OC uwolni od wydatków
Przed odpowiedzialnością za szkody wyrządzone innym osobom chroni ubezpieczenie OC, która stanowi element polisy narciarskiej. Dobrze, aby suma gwarancyjna nie była niższa niż 50 tys. zł, ale jeśli wybieramy się w Alpy, przezornie pomyślmy o wyższym zabezpieczeniu, gdyż w skrajnych przypadkach żądane odszkodowanie może sięgać nawet kilkuset tysięcy złotych.
Według dostępnych badań 82 proc. narciarzy i snowboardzistów uważa, że warto zaopatrzyć się w ubezpieczenie indywidualne na wyjazd zimowy, jednak tylko niespełna 40 proc. faktycznie je kupuje. Pozostali narażają się na wysokie wydatki.
Polisa na tygodniowy wyjazd, zawierająca ubezpieczenie OC, kosztuje zaledwie kilkadziesiąt złotych, a zapewni nam poczucie bezpieczeństwa i nawet jeśli pechowo wpadniemy na kogoś na stoku, nie zrujnuje nas to finansowo.